21 października 2015

Pod rękę, małymi kroczkami do przodu

Krok za krokiem coraz dalej... 


Dekarze nie odpuszczają i pracują w deszczu




Rozprowadziliśmy kanalizę do pionów i przyłączy na parterze. 







Pan_A załatał drobne dziury między wieńce ma podbitką. 










19 października 2015

Strapiony dziadzio

Coraz krótsze dni determinują charakter pracy i trudniej pracować na zewnątrz. Przenieśliśmy arenę działań do wnętrza i popołudniami do późnego wieczora z pomocą pan_A płytowaliśmy stropy. Nawet dobrze że zabraliśmy się za nie, bo belki stropowe zaczęły swój pokręcony taniec i jedną z nich odkręcaliśmy... a było co ciągnąć bo belka solidna i poddać się nie chciała bez walki. Z pomocą przyszły: liny, naprędce sklecone jarzmo z rur stalowych od rusztowania i dwa rukzugi (ręczne wyciągarki łańcuchowe z dużym przełożeniem - już nie pierwszy raz się przydały, podobnych używał Pan na zamku o tutaj). Zdjęć niestety nie mam...

Opłytowaliśmy dwa stropy w części mieszkalnej i "ścieżkę" nad pracownią, aby się swobodnie poruszać. Najgorsze było wciąganie płyt do góry, ręcznie w dwie osoby, to wyzwanie, ale jak wypracowaliśmy sposób, to poszło gładko.









Jeszcze soboty pozwalają na działania długofalowe pod gołym niebem i staram się je wykorzystać do cna. Skończyłem układać dachówkę na szopie zostały tylko pojedyncze rzędy wiatrownicowe, ale te będę zakładał jak dostanę dechy na wiatrownice. Jak na razie do środka nie kapie.


Moja małżonka wyszukała nową ekipę dekarską i można powiedzieć że z biegu weszli na budowę. To cieszy, bo już nas bolało patrzeć jak kapie do środka przez nieszczelności. Zabrali się za wschodnią lukarnę. Ołacili ją na nowo i zaczęli kłaść dachówkę. 



Poprzednia ekipa nadal milczy... 

W poprzednią niedzielę zabawiłem się w ogrodnika i nasadziłem trochę krzaczorów w ogrodzie. Wkopałem porzeczki czarne (Titania) i czerwone (Jonkher Van Tets), jeżyny (Thornfree), maliny czerwone (Veten) i żółte (Fallgold) oraz borówki (Chandler).... podlałem wszystko obficie, jak to przy sadzeniu, no i jak było ciepło, tak dwie noce pod rząd... złapał przymrozek -5 st.C.
Oby nie było jak na wsi gadają, że... "niedzielna praca w g...no się obraca".

Wczoraj ponownie z mikroelementem zapuściliśmy się w las. Efekty marne bo kilkanaście podgrzybków i to takich kilkudniowych, ale niewielkich. W tym roku grzyby wybitnie nie dopisały.