2 sierpnia 2017

Gąski, gąski... do domu!!!

Poranne spacery z piesiorami mają swoje niewątpliwe zalety... Człek przyzwyczaja się do wczesnego wstawania i rozpoczyna dzień wraz z wstającym słońcem. Widzi to czego większość śpiących nie widzi, a dzieją się wtedy cuda... to tak jak codzienne stwarzanie świata na nowo... po cichu, skromnie, bez aplauzu... 


 ...świat budzi się otulony mglistą kołderką...

...czasem tylko ciszę rozdziera krzyk żurawia,
jak wybudzonego nagle dziecka, rażonego ostrym światłem wschodzącego słońca...

...noc ustępuje miejsca przed nadchodzącym dniem, a księżyc ociągając się jeszcze, w śpiącym letargu, wydaje się spóźniony po pracy... może przez całą noc bajdurzył z koleżankami gwiadzeczkami?

„Chodziłem do Ciebie, jak księżyc na niebie...” 

...bosą stopą, po kolana, skąpany w morzu porannej rosy.
(tak było u nas 12 lipca 2017 r. o poranku) 

Żniwa już w pełni i pobliskie pola zamieniają się w noclegownię i stołówkę dla dzikich gęsi, które skwapliwie wyjadają z rżyska pozostałości ziarna. Wieczorami lądują gromadnie na środku odkrytej przestrzeni i trwają tak do rana, odpoczywając i objadając się „po uszy”. Nie przejmują się specjalnie ludzką obecnością, żerując w pobliżu ludzkich sadyb. Wraz z nimi przylatują żurawie, korzystając z gęsiej „ochrony"... w gromadzie raźniej i bezpieczniej ;)


 W oddali majaczą Wzgórza Dalkowskie. 



Zaniepokojone żurawie klangorzą wniebogłosy.

Gąski, gąski, do domu...


...boimy się! 

(spacery 29 i 30 lipca)

10 lipca 2017

Nasz DOM

No i stało się...
Wprowadziliśmy się do naszego domu. Co prawda jeszcze wszystko w organizacji i w budowlanym pyle i kurzu, ale już mieszkamy. Cześć ogromniastej chałupy jest już użytkowana od początku lipca, a cześć jeszcze czeka na swoją kolej... nadal jesteśmy w budowie, więc blogowania jeszcze nie koniec ;) .  Było dużo emocji, ogrom pracy przy przeprowadzce, bardzo duże zaangażowanie nas wszystkich... i również ToWi i Ksz... i jeszcze kilku osób, którym bardzo dziękuję!
Jeszcze mieszkamy na walizkach, chociaż powoli dom nabiera kształtu... meblujemy, przenosimy i przestawiamy, skręcamy itd. itp...

Zorganizowaliśmy łazienkę...




Przyjechał też do nas stary, dębowy, secesyjny kredens, ustrzelony przez moją małżonkę z ogłoszenia... Wygląda całkiem nieźle, aczkolwiek ktoś próbując go odnowić pomalował woskowaną powierzchnię lakierobejcą, która się delikatnie zwarzyła... przyjdzie na oczyszczanie i ponowne woskowanie czas... na razie wstawiamy do kuchni ;) W przeszkleniach ma koronkowe szydełkowane zasłonki... bardzo stylowe... bardzo nam się podobają i oczywiście zostają na zawsze.

Wygląda jak gdyby stał tu od zawsze ;)



C.D.N.
Sukcesywnie w miarę rozpakowywania walizek ;)

17 czerwca 2017

Terra cotta

Z uwagi na funkcjonalność na parterze postanowiliśmy położyć płytki... i stało się. 

ToWi i Ksz przyjęli zaproszenie i spędzają czas ze staruszkiem... robota pali się w rękach, co widać po różowym rumieńcu na ścianach. Generalnie to mnie bardzo rozpraszają i nie mogę się skupić na własnej robocie... :) – najchętniej to bym stał i patrzył jak przybywa, a rośnie w tempie OrientExpress :))))







Mieliśmy różne koncepcje na kuchnię... zdecydowaliśmy się na zestawienie, które zaproponowała moja małżonka... i to był strzał w 10. Podłoga bardzo nam się podoba i kiedy jeszcze ściany zostaną odmalowane, to wszystko zagra w całości.





12 czerwca 2017

Czerwiec

Długie dnie i przyjazne temperatury korzystnie wpływają na postęp prac. Ostatnio dużo się dzieje bo staruszek nabiera ogłady.Są też chwile kiedy można odsapnąć przy posiłku wtapiając się w zieleń.




Uruchomiliśmy starą kuchnię polową pod chmurką :)



Wnętrza wzbogacone w rurki CO, tynki i multipor na ścianach zewnętrznych. 




Powoli zaczynamy odczuwać atmosferę domu. 


Na schody przyjdzie jeszcze czas... na razie cały czas po drabinie. 


Za moment będzie i ceramika na posadzkach... kafle już przyjechały. 


Góra też coraz bardziej przypomina mieszkanie. 


Tu przeprowadzimy kuchnię spod chmurki. 


Przed domem zaczyna kwitnienie rumian i goździki... słoneczniki coraz większe...


...rozkwitły też naparstnice. 

Mamy też różne zwierzątka... tu czai się śnieżnobiały potwór... 

...takie dziwolągi też mamy. 


W okolicznych trawach (na łąkach, przy drodze, na podwórku i w ogrodzie...) rozkwitły rozchodniki. Rosną dziko... postanowiłem je pozbierać i wsadzić pod domem w pierwszym planie rabatki... Niepozorne, ale ładne... no i przede wszystkim nie potrzebują pielęgnacji i podlewania... rozsiewają się same i dobrze im tu... Nam tez będzie dobrze z nimi. 
Od dawna zamierzałem w ogrodzie sadzić rośliny występujące w tej okolicy naturalnie i przede wszystkim pasujące do otoczenia. nie będzie w naszym ogrodzie żadnych iglaków, tak namiętnie sadzonych nawet w wiejskich przydomowych ogrodach. Uważam że iglaki są piękne, ale w lesie i w ogrodach przylegających do takich lasów. U nas przy drodze przed domem rosną przepiękne, ogromniaste lipy i iglaki pasują do nich jak pięść do nosa. Będą za to bzy, kaliny, jarzębina, głogi, derenie, morwa... 


17 maja 2017

Żywokoły z wierzby kruchej

W ostatnim poście nie wspomniałem o żywokołach, które wkopaliśmy 30 marca na północnej granicy naszej posesji. Nie chciałem wyprzedzać faktów, bo miałem ogromne wątpliwości czy aby na pewno się przyjmą... wierzba lubi moczyć nogi w wodzie... a tu ciach, kołki w piach!  Co prawda dosyć głęboko wkopaliśmy, ale wody to tam nie było...

Nadal nie wiem czy to już się udało, czy jedynie gałązki poszły bazując na sokach które były w kołkach? Wydaje mi się jednak że skoro wierzby już puściły gałązki to i dołem puściły korzonki...


Z całą pewnością znaczenie miało to że wkopaliśmy kołki zaraz po ogłowieniu wierzb matek. Cała akcja przeprowadzona była bardzo szybko i niespodziewanie :)))

29 marca zapytaliśmy Dobrego Człowieka skąd pozyskać takie kołasy, a tu niespodziewanie Dobry Człowiek odpowiedział: "To już ostatni moment żeby wierzbę ogławiać... jutro już 30 marca, a wierzba za chwilę puści pączki... hmmm... mam takie wierzby na swoim polu... możecie je ogłowić".
Jeszcze tego samego dnia pokazał nam wierzby matki...
Wróciłem aby umówić pomocników i transport... podziękowania dla PanA, MisterMa i Andrzeja i jego VW.

Bardzo dziękujemy Dobremu Człowiekowi za taki dar ze szczerego serca!

Następnego dnia o 7.00 zakupiłem świder ręczny, o 8.00 rano rozpoczęliśmy cięcie. o 10.00 zaczęliśmy wkopywanie, o 13.00 idąc za radą Dobrego Człowieka przemalowałem wszystkie cięcia emulsją, aby kołki tak łatwo nie odparowywały wody.

Dzisiaj wszystkie wierzby wypuściły zieleninę... pewnie pogoda nam sprzyjała swoimi temperaturami i deszczami które nie pozwoliły wyschnąć drągalom. Takie podlewanie z pewnością pomogło, a ja mam nadzieję że wierzby będą rosły na przekór tym wszystkim, którzy w ostatnim czasie tak namiętnie wyżynają drzewa korzystając z ministerialnego przyzwolenia. Dając nam radość cień, ukojenie i tlen... a poza tym to przecież roślinna aspiryna bo w korze ma salicylany. Zwierzęta własnie z tego powodu często obgryzają korę wierzb.

12 maja 2017

Wiśta wio... wiosna przyszła.


Wio... wiosna przyszła, choć nie rozpieszczała nas temperaturami i zimna była to jednak Ona, ta upragniona. Od wczoraj już się ociepliło i mamy nadzieję że każdy następny dzień będzie już prawdziwie majowy.

Takie ładne polne kwiatuszki nam zakwitły... może to i jaki chwast... ale uroczy :)



Wiosna przyniosła nam kominy. Mogłem przeto przenieść z tymczasowej podokiennej lokalizacji naszą małą kozę i podpiąć pod jeden z nich. Skończyły się problemy z cofającym dymem... teraz pali jak silnik odrzutowy :)






Szopa się "ogarnęła"...



Na placu boju trwają walki nieprzerwanie... Może z pozoru trochę chaotycznie bo skaczemy to tu to tam... ale front posuwa się regularnie do przodu.

Obora nabrała trochę ogłady...


Po rozprowadzeniu  właściwej elektryki na parterze MisterM rozpoczął kładzenie tynków.


Na piętrze profilujemy skosy pod płyty GK. Sufit już częściowo opłytowany. 


W pomieszczeniach nad oborą strop otrzymał ocieplenie i OSBę...  



...tym samym, otrzymaliśmy całkiem zgrabny stryszek. 


Wyłaz kominowy dodał nam trochę światła i widok na okolicę...


...gdzieś tam na horyzoncie, majaczy Wieża Dalkowskiego Rycerza... To w linii prostej jakieś 14 km. 


Koza przydaje się nie tylko z powodów zimnych dni... 


Posadziłem zakupione naparstnice... Chyba im się u nas spodobało?


Z naszego ogrodu przeniosłem też część lilii mojej mamy. 


Otrzymaliśmy funkie od koleżanki żony... rosną pomimo tego że podłoże raczej piaszczyste, przepuszczalne i miejsce słoneczne. Czyli w zasadzie wszystko czego funkie w zasadzie nie lubią :)



Oprócz funkii, jeszcze "coś"... sam nie wiem co, ale niech rośnie, skoro chce. 


W ogrodzie posadziliśmy też trochę krzaczorów: gruszę Konferencję, wiśnie Łutówkę i North Star, morelę, czarną malinę Bristol, poziomki Baron Solemacher, żurawinę wielkoowocową oraz dereń jadalny. Wzdłuż ogrodzenia trochę lawendy, trochę kwiatów cebulowych, a przed domem malwy słoneczniki, rumian żółty, goździki nakrapiane, żagwin, macierzankę... niech rosną :)