Jak to w zwyczaju bywa, zanim krawiec uszyje nowy garnitur, należy zdjąć z ubieranego delikwenta wymiar. Toteż w dniach 4-5 września wraz z koleżanką – panią architekt, obmierzyliśmy staruszka "od stóp do głów". Pierwszy dzień nie przyniósł większych wrażeń.... odczyt - zapis, odczyt - zapis.... i tak do wieczora obmierzyliśmy cały parter. Kolejny dzień inwentaryzacji zapowiadał powtórkę... po pracy w samochód i ponownie, odczyt.... było co mierzyć bo wzięliśmy się tym razem za więźbę dachową i tak element po elemencie kolejno... zabawa zaczęła się w momencie kiedy przyszło zrobić odkrywki w resztkach siana i jak się okazało warstwie gliny narzuconej bezpośrednio na deski stropu nad oborą (na tak ubitej i odpowiednio sezonowanej glinie, składowano siano). Glina oczywiście stanowiła również rolę izolatora dla znajdującej się poniżej obory.Czynności z goła nudne urozmaiciły kolejne znaleziska.
Zapiski cieśli
Już w pierwszych wizytach u dziadka zauważyłem ślady dłuta na elementach więźby, ale raczej wziąłem je za próbę narzędzia czy jest dostatecznie ostre... Przy obmiarze jednak widząc że ilość nacięć jest różna pojąłem że to numeracja poszczególnych elementów (zapewne przygotowywanych i pasowanych ze sobą na dole). Sprawdziłem kolejne słupy i zastrzały.... system znakowania był jasny i logiczny a jednocześnie ciekawy graficznie z podziałem na stronę lewą i prawą oraz kolejność słupów w całym układzie.
Jak widać na poniższej fotografii, cieśla wolał posłużyć się podręcznym narzędziem miast ołówkiem.
Poradnik Bauera i inne klunkry
Kolejną niespodzianką okazał się fragment publikacji zaszytej w zleżałym sianie w okolicach płatwi stopowej, i jednej z krokwi (datowanie po 1939 r. gdyż autor odwołuje się do 1939 r. ). Kolejny ruch łopatą i kolejne znaleziska... ampułka po zużytym zastrzyku, fragment pierwszej strony zeszytu, fragment okładki biuletynu z Żagania (niem. Sagan) oraz fragment ciosanego kamienia polnego. Nie ma nic dziwnego w ciosaniu kamienia.... ale ten zaskoczył nas kunsztem ciosania...
(Poszczególne strony poradnika pojawią się wkrótce).
Śmierdząca sprawa
Ostatnim odkryciem tego dnia była minibomba biologiczna... wytoczyła się beztrosko z warstwy siana i radośnie zatańczyła, kręcąc bączki, na desce stropowej. Opatrzność czuwała nad nami i nikt z nas wcześniej nie nastąpił na minę. Ładunek również nie eksplodował przy robieniu odkrywki precyzyjnym narzędziem jakim jest łopata.... Tym razem saper się nie pomylił, choć sytuacja była niekomfortowa... jeszcze nigdy nie obchodziłem się z kurzym jajem tak delikatnie! Obawy były uzasadnione bo zbuk wydawał obezwładniający odór, nawet przez skorupkę!
Korzystając z nadarzającej się okazji, wykonano w bezpiecznej odległości rzut ćwiczebny "granatem", neutralizując tym samym zagrożenie.
Zaskakuje fakt że dziadek przy pierwszych pracach odkrył tajemnice... z niecierpliwością czekamy na więcej :)