26 listopada 2018

Jesiennie

Ten post powstawał na raty... można powiedzieć że to serial w odcinkach, ze spóźnioną premierą. :D
...i nie chodzi tu wcale o żeńską wersję premiera, bo od polityki trzymamy się z daleka. Wybaczcie proszę że uroki jesieni właściwie już za nami, a my wracamy postem do tamtych chwil. Chociaż może dla podniesienia ducha warto choć na chwilę wrócić do tych momentów zatrzymanych w obiektywie... a było to tak... 


Jesteśmy przepełnieni urokami jesieni, która dostarcza nam nie tylko pięknych widoków, ale i dała sposobność do działań na zewnątrz. Zabraliśmy się ochoczo do otynkowania północnego szachulca. Wykończyliśmy wschodnią lukarnę obróbką drewnianą. Zrobiliśmy stajnię dla kopytnej... a w wolnych chwilach umilamy sobie czas, zwiedzając okolicę i zbierając grzyby.  

Tynk wymaga jeszcze malowania... ale to już na wiosnę.


Wreszcie jest i cieszy oko. 







3 września 2018

Z gliny jesteśmy

Przyszedł ten czas aby odkryć nowe oblicze obory i stodoły. 2/3 powierzchni parteru to była przestrzeń gospodarcza – teraz zmienia swoje przeznaczenie. Od tej chwili będzie pracownią ceramiczną, zdolnej Pani domu, która przeniosła swoją działalność wraz z przeprowadzką... Dajcie mojej żonie błoto a zamieni je w złoto :) Tak, tak, pod palcami sprawnego ceramika glina przeistacza się w twór bardzo konkretny. Potrafi być zaskakująco piękna, a kiedy pokryjemy czerep dobrze dobranym szkliwem zamienia się w cudowną materię, która swoimi walorami kusi oko wprawiając w zachwyt. Zamierzamy oczywiście wytworzyć w pracowni trochę własnego detalu architektonicznego i powoli wprowadzać w architekturę dziadka... efekty oczywiście będą pojawiać się na blogu.

Od tej chwili można nas odwiedzić i skorzystać również z oferty warsztatów pod okiem pani domu, która chętnie podzieli się swoją wiedzą. Wystarczy zadzownić, umówić się i przyjechać...

Kontakt oraz wszelkie aktualności będzie można wyczytać na stronie FB pracowni:
https://www.facebook.com/malgorzatasomerfeldlasko/







17 sierpnia 2018

Rok za nami

To już rok... wcale nie zamierzaliśmy milczeć przez ten czas. Cóż, intensywność ciszy, obrazów, smaków, zapachów,... życia, wypełniła nam dzień powszedni. Na wpisy zwyczajnie zabrakło czasu...
Za to jesteśmy przekonani że znaleźliśmy swoje miejsce na ziemi. Cały czas pracujemy na naszym otoczeniem...
Jesienią dokończyliśmy instalację CO i kotłownię. Sezon grzewczy rozpoczęliśmy z początkiem listopada.


Kwiecień to intensywne prace nad tarasem podcieniowym...



W planach w zasadzie był ujęty podcień... niespodziewanie plan rozszerzył się o przestrzeń przy wyjściu z kuchni do ogrodu i powstał taras wraz z klombem na zioła. 


Równolegle zorganizowaliśmy ogródek warzywny...
Już teraz możemy stwierdzić że był to bardzo dobry, albo nawet przepyszny ruch :)


Dla czystej przyjemności naszej i naszych gości zorganizowaliśmy meble ogrodowe i hamak... idealnie wpasowały się w idealne miejsce. 


To w tym miejscu „zrodziła się nowa tradycja”... rytuał pierwszej kawy na powitanie dnia :)
Tutaj wita nas słońce rozpoczynając każdy dzień... tutaj obserwujemy jak krowy sąsiada przeżuwają dzień... tutaj odwiedzają nas goście...


...czasami rogaci :)


Następnie przyszedł czas na wiatę dla konia... tak, mamy konia, a konkretnie klaczkę. Dlatego postanowiliśmy wybudować dla niej schronienie - wiatę. Dwie ściany już ma po starej owczarni, po dostawieniu 2 ścianek zamieni się w stajenkę... co nastąpi przed nadejściem zimy. 



Nawet odpady nie marnowały się... nasz mikroelement wykorzystał je na swoim placu budowy.  


Teraz kawę pijamy w towarzystwie damy... i cieszymy się że w końcu możemy być razem.



Dziękujemy Łucji za pomoc w transporcie kopytnej :)




2 sierpnia 2017

Gąski, gąski... do domu!!!

Poranne spacery z piesiorami mają swoje niewątpliwe zalety... Człek przyzwyczaja się do wczesnego wstawania i rozpoczyna dzień wraz z wstającym słońcem. Widzi to czego większość śpiących nie widzi, a dzieją się wtedy cuda... to tak jak codzienne stwarzanie świata na nowo... po cichu, skromnie, bez aplauzu... 


 ...świat budzi się otulony mglistą kołderką...

...czasem tylko ciszę rozdziera krzyk żurawia,
jak wybudzonego nagle dziecka, rażonego ostrym światłem wschodzącego słońca...

...noc ustępuje miejsca przed nadchodzącym dniem, a księżyc ociągając się jeszcze, w śpiącym letargu, wydaje się spóźniony po pracy... może przez całą noc bajdurzył z koleżankami gwiadzeczkami?

„Chodziłem do Ciebie, jak księżyc na niebie...” 

...bosą stopą, po kolana, skąpany w morzu porannej rosy.
(tak było u nas 12 lipca 2017 r. o poranku) 

Żniwa już w pełni i pobliskie pola zamieniają się w noclegownię i stołówkę dla dzikich gęsi, które skwapliwie wyjadają z rżyska pozostałości ziarna. Wieczorami lądują gromadnie na środku odkrytej przestrzeni i trwają tak do rana, odpoczywając i objadając się „po uszy”. Nie przejmują się specjalnie ludzką obecnością, żerując w pobliżu ludzkich sadyb. Wraz z nimi przylatują żurawie, korzystając z gęsiej „ochrony"... w gromadzie raźniej i bezpieczniej ;)


 W oddali majaczą Wzgórza Dalkowskie. 



Zaniepokojone żurawie klangorzą wniebogłosy.

Gąski, gąski, do domu...


...boimy się! 

(spacery 29 i 30 lipca)

10 lipca 2017

Nasz DOM

No i stało się...
Wprowadziliśmy się do naszego domu. Co prawda jeszcze wszystko w organizacji i w budowlanym pyle i kurzu, ale już mieszkamy. Cześć ogromniastej chałupy jest już użytkowana od początku lipca, a cześć jeszcze czeka na swoją kolej... nadal jesteśmy w budowie, więc blogowania jeszcze nie koniec ;) .  Było dużo emocji, ogrom pracy przy przeprowadzce, bardzo duże zaangażowanie nas wszystkich... i również ToWi i Ksz... i jeszcze kilku osób, którym bardzo dziękuję!
Jeszcze mieszkamy na walizkach, chociaż powoli dom nabiera kształtu... meblujemy, przenosimy i przestawiamy, skręcamy itd. itp...

Zorganizowaliśmy łazienkę...




Przyjechał też do nas stary, dębowy, secesyjny kredens, ustrzelony przez moją małżonkę z ogłoszenia... Wygląda całkiem nieźle, aczkolwiek ktoś próbując go odnowić pomalował woskowaną powierzchnię lakierobejcą, która się delikatnie zwarzyła... przyjdzie na oczyszczanie i ponowne woskowanie czas... na razie wstawiamy do kuchni ;) W przeszkleniach ma koronkowe szydełkowane zasłonki... bardzo stylowe... bardzo nam się podobają i oczywiście zostają na zawsze.

Wygląda jak gdyby stał tu od zawsze ;)



C.D.N.
Sukcesywnie w miarę rozpakowywania walizek ;)

17 czerwca 2017

Terra cotta

Z uwagi na funkcjonalność na parterze postanowiliśmy położyć płytki... i stało się. 

ToWi i Ksz przyjęli zaproszenie i spędzają czas ze staruszkiem... robota pali się w rękach, co widać po różowym rumieńcu na ścianach. Generalnie to mnie bardzo rozpraszają i nie mogę się skupić na własnej robocie... :) – najchętniej to bym stał i patrzył jak przybywa, a rośnie w tempie OrientExpress :))))







Mieliśmy różne koncepcje na kuchnię... zdecydowaliśmy się na zestawienie, które zaproponowała moja małżonka... i to był strzał w 10. Podłoga bardzo nam się podoba i kiedy jeszcze ściany zostaną odmalowane, to wszystko zagra w całości.





12 czerwca 2017

Czerwiec

Długie dnie i przyjazne temperatury korzystnie wpływają na postęp prac. Ostatnio dużo się dzieje bo staruszek nabiera ogłady.Są też chwile kiedy można odsapnąć przy posiłku wtapiając się w zieleń.




Uruchomiliśmy starą kuchnię polową pod chmurką :)



Wnętrza wzbogacone w rurki CO, tynki i multipor na ścianach zewnętrznych. 




Powoli zaczynamy odczuwać atmosferę domu. 


Na schody przyjdzie jeszcze czas... na razie cały czas po drabinie. 


Za moment będzie i ceramika na posadzkach... kafle już przyjechały. 


Góra też coraz bardziej przypomina mieszkanie. 


Tu przeprowadzimy kuchnię spod chmurki. 


Przed domem zaczyna kwitnienie rumian i goździki... słoneczniki coraz większe...


...rozkwitły też naparstnice. 

Mamy też różne zwierzątka... tu czai się śnieżnobiały potwór... 

...takie dziwolągi też mamy. 


W okolicznych trawach (na łąkach, przy drodze, na podwórku i w ogrodzie...) rozkwitły rozchodniki. Rosną dziko... postanowiłem je pozbierać i wsadzić pod domem w pierwszym planie rabatki... Niepozorne, ale ładne... no i przede wszystkim nie potrzebują pielęgnacji i podlewania... rozsiewają się same i dobrze im tu... Nam tez będzie dobrze z nimi. 
Od dawna zamierzałem w ogrodzie sadzić rośliny występujące w tej okolicy naturalnie i przede wszystkim pasujące do otoczenia. nie będzie w naszym ogrodzie żadnych iglaków, tak namiętnie sadzonych nawet w wiejskich przydomowych ogrodach. Uważam że iglaki są piękne, ale w lesie i w ogrodach przylegających do takich lasów. U nas przy drodze przed domem rosną przepiękne, ogromniaste lipy i iglaki pasują do nich jak pięść do nosa. Będą za to bzy, kaliny, jarzębina, głogi, derenie, morwa...