19 października 2015

Strapiony dziadzio

Coraz krótsze dni determinują charakter pracy i trudniej pracować na zewnątrz. Przenieśliśmy arenę działań do wnętrza i popołudniami do późnego wieczora z pomocą pan_A płytowaliśmy stropy. Nawet dobrze że zabraliśmy się za nie, bo belki stropowe zaczęły swój pokręcony taniec i jedną z nich odkręcaliśmy... a było co ciągnąć bo belka solidna i poddać się nie chciała bez walki. Z pomocą przyszły: liny, naprędce sklecone jarzmo z rur stalowych od rusztowania i dwa rukzugi (ręczne wyciągarki łańcuchowe z dużym przełożeniem - już nie pierwszy raz się przydały, podobnych używał Pan na zamku o tutaj). Zdjęć niestety nie mam...

Opłytowaliśmy dwa stropy w części mieszkalnej i "ścieżkę" nad pracownią, aby się swobodnie poruszać. Najgorsze było wciąganie płyt do góry, ręcznie w dwie osoby, to wyzwanie, ale jak wypracowaliśmy sposób, to poszło gładko.









Jeszcze soboty pozwalają na działania długofalowe pod gołym niebem i staram się je wykorzystać do cna. Skończyłem układać dachówkę na szopie zostały tylko pojedyncze rzędy wiatrownicowe, ale te będę zakładał jak dostanę dechy na wiatrownice. Jak na razie do środka nie kapie.


Moja małżonka wyszukała nową ekipę dekarską i można powiedzieć że z biegu weszli na budowę. To cieszy, bo już nas bolało patrzeć jak kapie do środka przez nieszczelności. Zabrali się za wschodnią lukarnę. Ołacili ją na nowo i zaczęli kłaść dachówkę. 



Poprzednia ekipa nadal milczy... 

W poprzednią niedzielę zabawiłem się w ogrodnika i nasadziłem trochę krzaczorów w ogrodzie. Wkopałem porzeczki czarne (Titania) i czerwone (Jonkher Van Tets), jeżyny (Thornfree), maliny czerwone (Veten) i żółte (Fallgold) oraz borówki (Chandler).... podlałem wszystko obficie, jak to przy sadzeniu, no i jak było ciepło, tak dwie noce pod rząd... złapał przymrozek -5 st.C.
Oby nie było jak na wsi gadają, że... "niedzielna praca w g...no się obraca".

Wczoraj ponownie z mikroelementem zapuściliśmy się w las. Efekty marne bo kilkanaście podgrzybków i to takich kilkudniowych, ale niewielkich. W tym roku grzyby wybitnie nie dopisały. 

2 komentarze:

  1. Świetna wiadomość z nową ekipą! Nareszcie. Staruszek przestanie wreszcie łzawić przez oba oka;) Ależ rewelacyjnie wyglądają te ogromne przestrzenie na piętrze. No i sucho nad głową. Muszę je zobaczyć. Czy zwiedzanie zimą wchodzi w rachubę, bo do końca listopada jestem kompletnie uziemiony na wieży? U nas dzisiaj deszcz padał cały dzień a pracować i tak trzeba było, jak zwykle wciąż pod gołym niebem. pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nas też cieszy perspektywa szczelnego dachu.
      Zapraszamy jesienią, zimą, wiosną i latem :) Rozumiem Twoje przywiązanie do staruszki wymagającej codziennej opieki. Przez ostatnie dwa tygodnie sam miałem ochotę najechać Dalków bo pracowałem w Głogowie, ale gnałem codziennie do staruszka.
      Deszcze trochę obniżają motywację więc tymbardziej podziwiam Twoje samozaparcie, bo od tygodnia codziennie siąpi z nieba.
      Również pozdrawiam.

      Usuń